Przez media przetacza się fala pomysłów związanych z noworoczną tragedią w Kamieniu Pomorskim. Postanowiłem więc i ja dorzucić do tego swoje trzy grosze, choć pewnie przypomnę jakieś swoje pomysły, które już na łamach Francuskie.pl zdarzyło mi się prezentować, bo niejedną już publikację poświęciłem tu na temat przywar polskich kierowców. Ale jak widać – przypominania nigdy dość.
Prawdę mówiąc dziwią mnie propozycje wielu osób wypowiadających się na temat plagi, jaką niewątpliwie jest alkoholizowanie się i wsiadanie potem za kółko. Mam wrażenie, że zwłaszcza dziennikarze i politycy, działający przecież głównie w Warszawie, są tak oderwani od rzeczywistości, jak nie powiem kto.
Najgłupszymi pomysłami są moim zdaniem propozycje konfiskaty samochodów oraz odbieranie prawa jazdy. Dlaczego? To proste. Jestem przekonany, że po pijaku jeżdżą przede wszystkim ludzie, których na względnie nowy, a więc i kosztowny samochód zwyczajnie nie stać, więc dotkliwość takiej kary, jak konfiskata tego złomu, jest niewielka. Delikwent pójdzie i kupi sobie następnego strucla za kilkaset, czy tysiąc kilkaset złotych i będzie się śmiał w kułak. Podobnie, jak jego kolega, który tym chętniej siądzie za kółko w stanie wskazującym po tym, jak zatrzyma mu się prawo jazdy tłumacząc z rozbrajającą szczerością, że „już nie mają mi co zabrać”.
Utrata prawa jazdy, jako dokumentu, nie jest przyczyną, dla której podchmielony Polak nie wsiądzie za kierownicę. Widać to po policyjnych akcjach – ilu pacanów z zabranym prawkiem policjanci zatrzymują? Niemało. Zatrzymanie prawa jazdy nie jest więc niczym dotkliwym, chyba, że chodzi o jakiegoś prominenta, którego znają w jego miejscu zamieszkania, który po prostu rzuca się w oczy. Przeciętny drobny pijaczek za kółkiem poruszający się zdezelowanym, z reguły niemieckim samochodem ma w głębokim poważaniu to, czy posiada dokument, czy został ona zdeponowany w jakimś skarbcu.
Niemal bez sensu jest też postulat oznakowywania dowodu osobistego czy prawa jazdy – to są dokumenty rzadko pokazywane (dowód jeszcze nieco częściej), więc dotkliwość kary jest niewielka.
Panowie dziennikarze i politycy – Polska, to nie tylko Warszawa. Dużym problemem jest jazda na podwójnym gazie na prowincji. Bo i o kontrole tam trudniej, i szkodliwość wydaje się mniejsza, najwyżej palant zniszczy sąsiadowi płot, albo miedzę Golfem przeora – przecież da się cud motoryzacji traktorem z pola wyciągnąć…
Kara, żeby prawdziwie odstraszała, powinna być dotkliwa. Postulowałem już kiedyś, żeby nie sadzać złapanych na prowadzeniu po pijaku w więzieniu – wczasy na koszt państwa fundować debilom. Taki klient powinien dostać np. rok prac społecznych w miejscu zamieszkania. Ale nie przy porządkowaniu księgozbioru w gminnej bibliotece, tylko przy pracach fizycznych wykonywanych na dworze. Sprzątanie ulic i chodników, pomoc przy łataniu dziur w asfalcie (robota praktycznie przez cały rok), układaniu kostek chodnikowych, malowaniu barierek, kopaniu rowów – pracy tego typu jest mnóstwo. W przypadku uznaniu przez nadzorującego go człowieka obijania się delikwenta – karę można byłoby wydłużyć. Dodatkową karą musiałoby być np. pozostawienie dotychczasowemu pracodawcy takiego pijaczka prawa do zwolnienia gościa w trybie natychmiastowym. Bo przecież kiedy miałby pracować zawodowo, gdy musiałby zasuwać przy pracach porządkowo-remontowych?
W sytuacji, gdy dochodzi do powstania uszkodzeń ciała, bądź śmierci osób trzecich w wypadku spowodowanym przez pijanego kierowcę, konieczna byłaby odsiadka. Ale też nie wczasy – ciężkie roboty fizyczne bez prawa do choćby cienia wynagrodzenia. Wyroki bardzo wysokie. Do tego przepadek mienia (wtedy rodzina pilnowałaby na tyle, na ile by mogła, żeby delikwent po pijaku nie siadał za kółko), a nie tylko zramolałego samochodu, bo powstałby problem ze złomowaniem tych strucli.
Karą obowiązkową w każdym przypadku stwierdzenia „podwójnego gazu” byłaby publikacja pełnych danych personalnych wraz z wizerunkiem delikwenta. Bezwarunkowa zgoda na podawanie takich informacji przez media i obowiązkowa strona internetowa z takimi informacjami, podzielona na województwa i powiaty. Podawanie także marki i modelu samochodu, którym jechał nagrzany kierowca, wraz z podaniem danych właściciela/użytkownika pojazdu oraz numerów rejestracyjnych.
Co więcej – zlikwidowałbym możliwość „wymazania” kary z rejestrów po jakimś tam czasie. Coś takiego miało miejsce przy tym tytanie intelektu z Kamienia Pomorskiego – był już za prowadzenie po pijaku zatrzymany, ale kara została zamazana. Takie przyjazne ludziom prawo można stosować w krajach, gdzie alkoholizm kierowców nie jest problemem, ale w Polsce zamazywanie kar nałożonych z tego tytułu nie powinno mieć miejsca, dopóki problem nie zostanie zmarginalizowany.
Debilowi z BMW, mordercy sześciorga osób, grozi do 15 lat więzienia. Jakoś na dniach jacyś debile wyrwali bankomat. Im grozi do 10 lat. Czy też uważacie, że zatłuczenie na śmierć sześciu osób jest tylko o połowę cięższym przewinieniem, niż kradzież bankomatu? Według mnie bowiem tego się nie da porównać. Może wzorem rozwiązań amerykańskich (Boże, nie sądziłem, że kiedyś postawię USA jako pozytywny wzorzec w jakiejkolwiek kwestii!) stosować wyroki za każdą ofiarę? Jak gość dożyje, to wyjdzie na wolność – w tym wypadku nawet po 90 latach być może. Jak nie dotrwa – trudno. I tak zadbałbym o to, by padł z wycieńczenia przy robotach w kamieniołomach ;-)
Wprowadziłbym też znaczące zwiększenie kontroli starych BMW i Volkswagenów, zwłaszcza Golfów. W ostatnich dniach doszło także do innych tragedii spowodowanych przez kierowców pod wpływem alkoholu. Co najmniej jedną z nich spowodował człowiek jadący Golfem „trójką” bodajże. To modele wybierane bardzo często przez ludzi bez wyobraźni, bez własnego zdania, bez wielkich środków, śmiem więc podejrzewać, że są niedoinwestowane, w kiepskim stanie technicznym, a ludzie nimi jeżdżący nader często mają twarze myśleniem nieskażone. I to byłaby prewencja – zatrzymywać takie samochody.
Nie, nie przemawia przeze mnie nienawiść. Jakiś czas temu, kiedy kradziono w Polsce naprawdę dużo samochodów, policja prowadziła akcję zatrzymywania i kontrolowania aut drogich, których kierowcy nie wyglądali, jakby było ich na takie pojazdy stać. I nie stanowiło to problemu. Nawet mojego sąsiada, biznesmena o szalenie skromnym wyglądzie wówczas zatrzymano. Wykryto trochę skradziony aut, o ile pamiętam, i nikt szat nie rozdzierał. Teraz więc zatrzymujmy stare Golfy i „bejce” i kontrolujmy stan trzeźwości ich kierowców, regularnie, przez rok, dwa, trzy, aż wyeliminujemy problem.
Z pijaństwem na polskich drogach naprawdę trzeba walczyć, ale nie środkami proponowanymi przez polityków, którzy chcą jedynie zaistnieć w mediach i zbić polityczny kapitał. Dziennikarze, oderwani od rzeczywistości, też często nie wiedzą, jak się świat kręci, więc też proponują leczenie syfa pudrem. A tu są potrzebne mocne, ostre, dotkliwe działania, a nie konfiskata stareńkich rozklekotanych samochodów, z którymi nie wiadomo, co przyjdzie nam zrobić, ale obciąży to budżet państwa, czy zabierania prawa jazdy, co przeciętnego pijaczka za kółkiem tylko rozśmiesza…
Krzysiek Gregorczyk
Najnowsze komentarze