Jego serce ma kształt rombu, a w duszy dźwięcznie odbija się warkot silnika. Przy spotkaniu trzeba bardzo uważać, ponieważ zaraża. Zaraża i to w dodatku bardzo trudną do uleczenia przypadłością, jaką jest miłość do samochodów Renault. Zainfekował już tak wiele osób, że z powodzeniem mógłby stworzyć własny klub fanów marki. Rozmawiamy z Grzegorzem Traczewskim, dziennikarzem radiowym i szefem Auto Plus Radio i TV, oddanym wielbicielem Renault, zwłaszcza modelu Scenic.
Jak rozpoczęła się miłość do Renault?
Zainteresowanie Renówkami pojawiło się na przełomie lat 80 i 90 w sposób bardzo materialny. W moje ręce trafił model 5 TL, który jako następca trzech maluchów udowodnił, że samochód może być duży. Wcześniej napaliłem się jak ruski na niklowany rower na Dacię, która była tak naprawdę przebrandowanym Renault 12, ale wszyscy znajomi odciągali mnie od tego samochodu rękami i nogami. Podziw wzbudził we mnie również pierwszy hatchback w historii, Renault 16 wraz ze wszystkimi swoimi rozwiązaniami… no może oprócz jednego. Jako młody człowiek bardzo nie lubiłem drążka zmiany biegów pod kierownicą. Uważałem, że to staroć, lipa i jakoś mi do tego samochodu nie pasowało. Podczas moich pierwszych kroków z Renault w sercu siedziała zawsze miłość do Renault Alpine 110. Przewinęła się jeszcze Meganka i granatowe Renault 19, które miało w nazwie dwie literki mojego imienia i nazwiska: GTR. Wyróżniała się ta 19-tka w sposób niesamowity od innych aut. Miała pas pomiędzy lampami, byłem naprawdę dumny z tego samochodu.
Jaki model Renault posiadasz obecnie?
Posiadam Scenica III fazę z dieselkiem 1.9, który ma właściwie wszystko oprócz elektrycznie regulowanych i podgrzewanych foteli. Uwielbiam ten samochód aczkolwiek na razie głównie stoi sobie cichutko w garażu wraz z kolekcją misiów.
Misiów?
Kolekcjonuję misie. Mam ok. 200 misiów: pluszowe, ceramiczne, egzemplarze z niesławnej olimpiady w Moskwie oraz misie z twardego materiału, ale najbardziej jestem zadowolony z jednego. Miś ma tyle lat co ja, prawie 1 m wzrostu i jest wypchany trocinami. Gdyby był samochodem, miałby żółte tablice i wzbudzałby niesamowite zainteresowanie. Ma oczka uszka na szypułkach z metalu i łapki działające. W Scenicu misie oczywiście również muszą się znajdować.
Czy Renault Scenic, to była miłość od pierwszego wejrzenia?
Przyznam się szczerze, że gdy po raz pierwszy zobaczyłem Scenica jedynkę podczas premiery na salonie samochodowym w Paryżu, na którym miałem zaszczyt i przyjemność być osobiście, to stwierdziłem: „Boże jakie to jest brzydkie”. Zdanie zmieniłem w ciągu miesiąca, kiedy to usiadłem za kierownicą i zobaczyłem, jaki jest naprawdę i ta miłość do Sceniców pozostała. Są Renault rajdowe, miejskie, rodzinne, naprawdę różne, ale przede wszystkim kocham Scenica.
Wszystkie generacje?
No może z małym wyjątkiem. Zawiodłem się IV-ką. Nie jest to dla mnie już prawdziwy Scenic. Samochód ma prawie postać crossovera, maleńkie szyby i jest przekleństwem blacharza i lakiernika ze względu na obecność mnóstwa giętych powierzchni po boku. Deska jest podobna do tej w Talismanie i Megane, no i owa kanapa, za którą uwielbiam Scenica, czyli trzy osobne fotele, tu zamieniła się w zwykłą, jak w każdym innym aucie. Troszkę żal i troszkę obraza na Renault za ten samochód.
Ile miałeś Sceniców i za co najbardziej cenisz ten samochód?
Przede wszystkim za funkcjonalność. Jest to już piąty Scenic w moich rękach. Najpierw miałem dwa egzemplarze pierwszej generacji przed i po lifcie, następnie dwie dwójki, również przed i po FL-u, trójka na razie załapała się jedna. Cenię ją za regulację foteli. Każdy z osobna można przesunąć do przodu i do tyłu. Można wygodnie przewieźć dzieci i wnuczki. Ponadto samochód ma duże szyby, ciekawy centralnie umieszczony wyświetlacz i duży bak. Ten samochód na prawdę jest fajny.
Jaki jest komfort jazdy Renault Scenic?
Komfort jazdy Scenikiem jest nieporównywalny do żadnego innego auta. Zawsze mi się morda cieszy jak do niego wsiadam. Ma fantastyczny rozkład masy, siedzę wysoko i jedzie po prostu idealnie. Ile osób bym nie woził, wszyscy twierdzą, że tam jest najwygodniej, najładniej i najmilej. I do tego wiszą trzy misie.
A czy jest coś, co byś w nim zmienił?
Zmieniłbym skrzynię na automatyczną ponieważ po 60 roku życia doszedłem do wniosku, że ręczna skrzynia jest dla mnie po prostu nieciekawa i tyle. I niech mi nikt nie mówi, że jazda z automatem jest nudna. Trzeba tylko potrafić z niego korzystać.
Najlepsza wersja Renault Scenic, najlepszy silnik?
III generacja i to krótki nie przedłużaniec, te dłuższe nie są już takie ładne, ale bardziej funkcjonalne, więc jak ktoś potrzebuje to jak najbardziej. Nie jestem zwolennikiem downsizingu i szczerze powiem, że słynne 1.9 DCi, było dla mnie bardzo udanym silnikiem, sprawdzonym w bardzo wielu bojach i w wielu samochodach. Są to silniki, które nie nawalały.
Najdłuższa podróż?
Najdłuższa podróż Sceniciem to z przyłożenia 1.220 km spod domu do Portoroż w Słowenii, a najdłuższa trasa w ogóle to 1.650 km z Warszawy do Paryża w Megane I.
Jak wygląda serwisowanie Renault Scenic, jakie są najczęstsze problemy?
Jeżdżę do tego samego dealera od bardzo, bardzo dawna. Mam tam swojego mechanika. Rozmawiamy i lubimy się. Nie chcę mówić gdzie, bo wówczas wszyscy od razu by tam pojechali. Z samochodem nie mam specjalnych problemów. Miałem kiedyś jednego Scenica, którego naprawiał bardzo znany w Renault Polska, Andrzej Dadas. Uczy teraz wszystkich, jak należy działać w serwisie. Powiedział kiedyś, że nauczy Scenica jak ma jeździć i nauczył. Taki żartowniś był z tego samochodu a zrobiło się z niego przyzwoite auto.
W Renault najczęściej psuje się coś co jest tzw. głupotą, albo przerostem formy nad treścią. Słynna Laguna królowa lawet psuła się właściwie na zdjęciu. Miała problem z elektroniką i rzeczami, które są po prostu niepotrzebne. Pamiętam, jak wchodziła na rynek Laguna I i zorganizowano z tego powodu wielką fetę w Międzyzdrojach. Laguny wprawdzie przyjechały, ale wywinęły niezły numer. Ówczesny prezes Renault oświadczył, że będziemy słuchali świetnie pracujących silników ponieważ radia nie były odkodowane. Jeździliśmy wtedy w wielkiej ciszy z estymą słuchając 3-litrowego V6, które siedziało pod maską tego samochodu.
Jaka jest obecnie Twoja Renówka marzeń?
Jakbym miał wybierać ponownie auto dla dużej rodziny to pewnie kupiłbym Espace, ale nie ostatnią generację. Procent Espace’a w Espasie jest już zbyt mały. Najprawdopodobniej wziąłbym Kadjara. Gdybym był bardzo bogatym człowiekiem, miał wujka Rotszylda, albo odwiert ropy, ustawiłbym się w kolejce nie po Renault, ale po Alpine A110. Zbudowałbym specjalną rampę i postawiłbym go sobie w domu.
Miałeś już okazję jeździć A110?
Jeszcze nie jeździłem. Czekam na pierwsze obiecane centymetry tym samochodem. Widziałem go w Poznaniu na terenie targów. Ochy i achy były długie i niekończące się. Niestety koleżeństwo z redakcji odciągnęło mnie siłą i godnością osobistą od tego samochodu, a muszę przyznać, że był to duży problem.
Czy rodzina i znajomi podzielają Twoją pasję do Renault?
Ze mną jest naprawdę duży kłopot i trzeba uważać, ponieważ zarażam miłością do Renault. Uzbierałoby się ok. 30 zainfekowanych osób. Ja mam serce w kształcie rombu i do tego przyznaję się nawet tym, którzy preferują inne marki. Zaraziłem nawet swoją własną córkę, która jeździ Clio Grandtour. Nie wiem wprawdzie jak, ale z całą rodziną mieszczą się w tym urządzeniu. Zarażam pracowników. Kiedyś nawet śmiali się ze mnie, że warunkiem pracy w mojej redakcji jest posiadanie Renault. Moja asystentka Kasia nabyła Megane. Niestety Megane był niefartowny ponieważ się psuł. W redakcji było Twingo I i Laguna II, zaraziłem nawet swojego byłego szefa w radiu Wawa – Classic Rock, Wojtka Reszczyńskiego i namówiłem, by kupił Espace II jako samochód redakcyjny. Miałem niewątpliwą przyjemność powozić tym samochodem. Służył przez długi, długi czas. Mnie już nie było w Wawie, a Espace jeździł sobie dalej. Jeden z moich kolegów, człowiek złota rączka do modeli, Grześ Wieczorek także ma takiego Espace. Samochód żyje do dziś i działa mimo iż pracował ciężko, woził różne narzędzia, metaliki i pudła.
Co sądzisz o stereotypie mówiącym, że samochody francuskie są nietrwałe?
Czasy się pozmieniały, psują się właściwie wszystkie samochody. Ostatnim trwałym samochodem był VW Passat B5, który po spotkaniu z młotkiem, drzewem lub czymś innym twardym przeżywał i jeździł dalej. Podobnie Volvo Amazon. Znam przemiłego pana Wiesława, który zrobił ponad 350 tys. takim B5 i nie może go dotłuc i cześć. Ale tak jak wspomniałem grzesiowy Espace, Renault 15, które jeździło świetnie, Laguna, no hej: jakie nietrwałe? Teraz wszystkie samochody od czasu do czasu potrafią zrobić psikusa.
Należysz do Klubów zrzeszających miłośników Renault, uczestniczysz w zlotach?
Kiedyś był taki klub, do którego się koniecznie chciałem zapisać, ale byłem cienki jeśli chodzi o sprawy komputerowe: Internetowy Klub Miłośników Renault: Renia. Tak długo chciałem, że chyba ten klub przestał istnieć. Obecnie należę do klubu „scenicowców” Scenic-forum i śledzę co koleżeństwo pisze o tych pojazdach. Czasami się z nimi zgadzam, a czasami niekoniecznie. Nie mam niestety czasu na zloty, poza tym wszystkie tego typu imprezy omijają Warszawę i okolice.
W tym miejscu niestety musimy zakończyć rozmowę. Dojechaliśmy do dealera Renault i Grzegorz musi oddać się swoim radiowym obowiązkom.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Z Grzegorzem Traczewskim rozmawiała Małgorzata Kozikowska
Najnowsze komentarze