Wraz z wiosennym liftingiem Renault Captura w gamie tego modelu pojawiła się nowa wersja wyposażeniowa. Do Espace’a, Talismana i Koleosa dostępnych do tej pory w odmianie Initiale Paris dołączył miejski SUV, Renault Captur. Teraz można mieć to auto w naprawdę ekskluzywnej wersji, która wprawdzie jest istotnie droższa od innych, ale i wyposażeniem góruje nad nimi wyraźnie.
Premiera Renault Captura miała miejsce w marcu 2013 roku w Genewie. Cztery lata później pokazano – również w Genewie – odświeżoną wersję. Cztery lata, to dziś w motoryzacji mnóstwo czasu, więc czas już był na lifting. Niewielki wprawdzie w przypadku Renault Captura, ale zauważalny. Przy okazji tegoż liftingu wprowadzono niejako dodatkową wersję wyposażeniową – Initiale Paris. Ekskluzywną, z seryjną skórzaną tapicerką i w zasadzie wszystkim tym, co można zaliczyć do zalet tego samochodu. Cennik przewiduje tylko trzy dodatkowo płatne opcje: lakier metalizowany, szklany dach i zapasowe koło dojazdowe.
Jest jednak pewne ograniczenie. Renault Captura Initiale Paris można mieć wyłącznie ze 120-konnym silnikiem benzynowym. Z manualną, bądź automatyczną dwusprzęgłową skrzynią, ale tylko z tym silnikiem. Żadnego diesla, żadnego słabszego silnika benzynowego. Albo 120 KM, albo nic. Initiale Paris można mieć tylko i wyłącznie z motorem 1.2 TCe 120, czterocylindrowym zresztą.
Ile kosztuje Captur Initiale Paris? Cóż, trzeba na niego wydać sporo pieniędzy. Wersja ze skrzynią manualną (taką testowałem) wyceniona jest na 85.900 zł. Jeśli chcecie mieć skrzynię EDC, to musicie szykować 92.400 zł. W każdym przypadku jest to o 21.000 zł więcej niż za wersję Zen, o 12.000 zł więcej niż za Intens i o 9.800 zł więcej, niż za Xmod. Szybki rzut oka na cennik da Wam jednak od razu pojęcie, iż to i tak atrakcyjna cena. Dokupowanie wyposażenia do tańszych wersji praktycznie zawsze wychodzi drożej, a poza tym Initiale Paris i tak da Wam więcej, niż będziecie mogli dokupić do jakiejkolwiek innej wersji. Jeśli więc zależy Wam na znakomitym wyglądzie wnętrza i naprawdę bogatym wyposażeniu, to wersja Initiale Paris jest właśnie dla Was.
Jak odróżnić nowego Renault Captura od poprzedniej wersji? Zmiany są niewielkie, ale dość wyraźne. Przede wszystkim przedni pas – nowe światła, nowa osłona chłodnicy oraz sygnatura świetlna nawiązująca kształtem do litery C. Z tyłu nowe klosze lamp z efektem 3D i światłami opartymi o LED-y. Nowe wzory felg nie każdy zauważy, zresztą to element akcesoryjny i można założyć felgi od niezależnego producenta. Tak, czy inaczej, nowy wygląd Renault Captura w moim odczuciu jest lepszy od starego. W sensie – świeższy. A to często dobrze wpływa na postrzeganie auta. Tylko zaznaczmy – to nie jest żadna nowa generacja Renault Captura. Lifting, faza nawet, ale nie generacja.
Funkcjonalność się nie pogorszyła ;-) Nie brakuje schowków, ten w postaci szuflady przed pasażerem jest nader pojemny, bagażnik jest spory, a przesuwana wzdłużnie kanapa pozwala jego pojemnością sterować. Z uwagi na to, że ów zakres regulacji wynosi aż 16 cm pojemność kufra może się wahać od 377 dm³ do 455 dm³ (wg normy VDA). Całkiem nieźle, jak na auto o długości całkowitej 4.122 mm. To mniej, niż C3 Aircross i Peugeot 2008 (odpowiednio 4.155 mm i 4.159 mm).
Rozstaw osi Renault Captura wynosi 2.606 mm. To więcej, niż u wspomnianych francuskich rywali. C3 Aircross ma osie oddalone od siebie o 2.604 mm (to pomijalna różnica w stosunku do Renault Captura), ale Peugeot 2008 już tylko o 2.538 mm. I to widać po bagażnikach – ten w 2008-ce mieści 350 dm³. Za to kufer w C3 Aircross, które to auto czeka na swój polski debiut handlowy, pomieści od 410 do 520 litrów. Litrów, a więc być może są to dane podawane według innej normy, niż VDA. A to z kolei może oznaczać, iż bagażnik Captura wcale nie jest tak znacząco mniejszy.
Na pewno jest bardzo ustawny. Tym razem nigdzie dalej się tym samochodem nie wybierałem, więc i pakować po brzegi nie miałem potrzeby, ale kufer ma regularne kształty, więc można upchać w nim nawet duże bagaże. Dzielona asymetrycznie kanapa zwiększa funkcjonalność samochodu. Po jej całkowitym złożeniu przestrzeń ładunkowa rośnie do całkiem imponujących 1.235 dm³.
Tak sobie przypomniałem – coś ostatnio pisaliśmy o bagażnikach. I tam było coś o kufrze Golfa – samochodu udającego wzorzec w motogazetkach. Sprawdziłem w Wikipedii, bo po kilkuminutowych poszukiwaniach na stronie internetowej Volkswagena nie znalazłem tej kluczowej informacji. Wikipedia zeznaje, że siódma generacja Golfa, samochodu kompaktowego wszak, oferuje 380 litrów przestrzeni bagażowej. Litrów. Co oznacza, że wcale nie musi to być zgodne z normą VDA. Ale niech tam. 380 litrów, to tylko o 3 więcej od Renault Captura, samochodu miejskiego. Owszem, miejskiego SUV-a, ale jednak wciąż tylko miejskiego. Maksymalna pojemność bagażnika siódmej wersji Golfa określona przez Wikipedię, to 1.270 litrów. A to wciąż tylko o 35 więcej od Renault Captura. Żadne osiągnięcie, moim zdaniem.
Druga, schodząca już powoli ze sceny generacja Citroëna C4 dysponuje 408-litrowym bagażnikiem. Druga generacja Peugeota 308 ma kufer o pojemności 398-420 litrów. Megane IV oferuje 384 dm³ / 434 litry. Golf niczym się więc nie wyróżnia, bagażnikiem też ;-) Skoro jest on porównywalny pod względem pojemności z francuskim SUV-em segmentu B, to naprawdę nie jest duży.
Ale dobra, nie kopmy czegoś, co wygląda w ten sposób ;-) Capturowi zaś stylu odmówić nie można. Bardzo zgrabnie narysowana bryła, liczne przetłoczenia, zgrabnie wycięte drzwi – wszystko to nadaje francuskiemu SUV-owi optycznej lekkości. W zasadzie nie tylko optycznej, bo auto samo w sobie nie jest zbyt ciężkie i dlatego oferowane w gamie Captura silniki nie muszą mieć obłąkańczej mocy.
No właśnie – przedział mocy jednostek napędowych, to 90-120 KM. 90-konne diesel i benzyniak, 110-konny diesel i 120-konny benzyniak. Czy przydałaby się wersja mocniejsza? Może tak, ale z drugiej strony czy miejskiego SUV-a kupuje się z mocną jednostką napędową? Na pewno znaleźliby się klienci, ale ilu by ich było? A na przykład 160-konny Captur musiałby, po prostu musiałby mieć przekonstruowane zawieszenie. To oznacza niemałe koszty projektowe. Z brakiem gwarancji na naprawdę istotną sprzedaż takiego modelu.
Renault Captur Initiale Paris jest – jak wspomniałem – dostępny jedynie z najmocniejszym w gamie modelu silnikiem, czyli 120-konnym benzyniakiem. To auto nie służy do ścigania. To wręcz samochód idealny dla kobiety (Captur jako taki, nie tylko Initiale Paris) – dobrze wyglądający, w tej wersji nawet bardzo elegancki, modny, kolorowy, niczym po sesji makijażu ;-) A dziewczynom rzadko się spieszy na tyle, by nadrabiały stracony czas szybkimi samochodami. One w aucie chcą się czuć dobrze, wygodnie, przyjemnie. I ta najbogatsza wersja Renault Captura wszystko to zapewnia. Fakt, za stosunkowo spore pieniądze, ale czyż nasze kochane kobiety nie są w stanie wydać każdej kasy, by tylko świetnie wyglądać i znakomicie się czuć? ;-)
Nie ma więc co marudzić na cenę Renault Captura Initiale Paris. Zresztą spójrzmy prawdzie w oczy – który z producentów oferuje podobne auto? W sensie – w tym segmencie i tak bogato wyposażone w standardzie. Ze skórzaną tapicerką w cenie. Obawiam się, że Captur Initiale Paris wielkiej konkurencji nie ma. Jest swego rodzaju rodzynkiem na rynku. I jeśli nawet nie znajdzie w Polsce zbyt wielu nabywców, to będzie z pewnością obiektem westchnień niejednego rodaka. Z drugiej jednak strony przecież nawet w Polsce coraz więcej klientów wybiera bogate wersje. Jak już się kupuje nowy samochód, to człowiek nie za bardzo chce się ograniczać i decyduje się na możliwie bogate wyposażenie i wysokie wersje.
Co może skusić klientów do wydania niemałych jednak pieniędzy na Renault Captura Initiale Paris? Myślę, że wyjątkowość tego auta. Przejawiająca się w bogatym wyposażeniu, ale i w dbałości o szczegóły. Seryjnie otrzymacie bowiem np.:
– automatyczną klimatyzację (jednostrefową; dwustrefowa w miejskim aucie, to moim zdaniem trochę przerost formy nad treścią);
– kamerę cofania;
– system Park Assist z czujnikami parkowania śledzącymi przeszkody z przodu, z tyłu i z boków;
– system kontroli martwego pola;
– system R-Link Evolution z nawigacją, rozszerzonymi mapami Europy oraz dotykowym ekranem o przekątnej 7”;
– reflektory Full LED PureVision;
– sekwencyjne kierunkowskazy LED;
– automatyczne światła;
– automatyczne wycieraczki;
– światła przeciwmgłowe z funkcją doświetlania zakrętów;
– tempomat i ogranicznik prędkości;
– system wspomagania ruszania pod górkę;
– bezkluczykowy dostęp i uruchamianie;
– elektrycznie sterowane szyby we wszystkich drzwiach;
– elektrycznie sterowane i składane lusterka;
– fotel kierowcy regulowany na wysokość;
– podłokietnik z przodu;
– skórzaną tapicerkę (seryjnie cieniowana, na życzenie czarna);
– podgrzewane przednie fotele;
– obite skórą boczki drzwi i deska rozdzielcza;
– obszytą skórą kierownicę;
– Pakiet Premium, w którego skład wchodzą aluminiowe pedały, lusterko wewnętrzne elektrochromatyczne, podświetlane lusterka w osłonach przeciwsłonecznych, oświetlenie LED na podsufitce oraz schowek na okulary po stronie kierowcy;
– 17-calowe felgi ze stopów lekkich, czarne o wzorze Initiale Paris;
– nakładki aluminiowe na progi przy przednich drzwiach;
– dywaniki;
– dwukolorowe nadwozie.
Napisałem o kierunkowskazach sekwencyjnych. Działają one „pływająco”, to znaczy, że zapalają się po kolei wskazując przy tym kierunek skręcania. To nie jest żadna wielka nowość w motoryzacji, ale w tym segmencie owszem.
Pisałem na początku, że ewentualnej dopłaty wymagają tylko trzy elementy. Ileż to trzeba dorzucić do ceny na każdy z nich? Na lakier dołożyć trzeba – zależnie od koloru – 2.000 zł, 2.200 zł lub 2.400 zł. Nieotwierany szklany dach oznacza wydatek w wysokości 2.500 zł. W cenniku jest też dojazdowe koło zapasowe za 400 zł, ale jest tam też uwaga, że w samochodach napędzanych benzynowym silnikiem 1.2 TCe 120 jest ono seryjne, więc kupując wersję Initiale Paris w zasadzie i tak powinniście je otrzymać. I to koniec dodatków do najbogatszej wersji Renault Captura!
Za to możecie wybrać coś z akcesoriów. Pakiet Holiday obejmujący relingi dachowe wraz z bagażnikiem wyceniono na 2.550 zł (aktualna promocja: 2.040 zł). Pakiet Active (relingi i podwójny na rowery) kosztuje 794 zł (bez promocji 992 zł). Za Pakiet Country (chlapacze, profilowany hak holowniczy z wiązką) zapłacić trzeba 1.899 zł (poza promocją 2.324 zł). Pakiet Comfort nie dotyczy wersji Initiale Paris, bo obejmuje podłokietnik przedni i dywaniki, ale napiszę, że kosztuje 695 zł zamiast standardowych 868 zł. Wszystkie wartości pakietów obejmują też montaż.
Nowa wersja Renault Captura otrzymała nowe kolory i zestawienia barwne w dwukolorowych autach, diodowe lampki wewnątrz i lepszy ekran dotykowy wykonany w technice pojemnościowej. Dzięki temu ma on lepiej reagować na dotyk. Prawdę mówiąc trudno mi powiedzieć, czy faktycznie jest właśnie tak – czy różnica jest aż tak zauważalna. W gruncie rzeczy bardziej rzuca się w oczy obita skórą deska rozdzielcza odmiany Initiale Paris, aniżeli różnice w reakcji na dotyk ekranu systemu R-Link. A ten element od razu uszlachetnia wnętrze. Naprawdę ta wersja Renault Captura jest imponująca pod względem wykończenia. Od razu człowiek wie, na co wydał swoje pieniądze.
Jeden z handlowców u dealera Renault, nawet nie wiem, u którego, wyraził jednak swoją obawę, że Initiale Paris nie będzie często sprzedawaną wersją. Cóż – on na pewno lepiej zna rynek. Ja jednak myślę, że znajdzie się na takie auto niemało klientów. Ludzie dziś coraz częściej chcą się wyróżniać, nie wstydzą się swoich pieniędzy, nie obawiają się pokazać, że zarobili (acz w zmieniającej się rzeczywistości i to może ulec korekcie…). A skoro Initiale Paris jest o 12.000 droższe od wersji Intens z takim samym silnikiem, to czy to jest bariera, której klienci nie są w stanie pokonać? Nie sądzę. Zwłaszcza po uwzględnieniu przebogatego wyposażenia, jak na ten segment.
W tym samochodzie jest nawet funkcja ostrzegająca o odcinkowych pomiarach prędkości! A to wcale nieoczywisty gadżet w tym segmencie. Poprawiający bezpieczeństwo, ale i dbający o portfel, więc tych 12.000 zł różnicy między Initiale Paris i Intensem szybko może się zwrócić. Bo informowanie o stacjonarnych fotoradarach, to nic zaskakującego w samochodzie z 2017 roku. Ale system „wiedzący” o odcinkowych pomiarach, to w dzisiejszej Polsce całkiem przyjemne rozwiązanie. Sam się kiedyś złapałem na tym, że na drodze, którą jeżdżę może dwa, może trzy razy do roku, zapomniałem o takimż pomiarze. Na szczęście nie jechałem zbyt szybko i nic do domu nie przyszło ;-) Ale było już ciemno, ja się zamyśliłem i dopiero tabliczka końcowa na odcinku przypomniała mi, że tu podlegałem kontroli. Od tamtej pory staram się być bardziej czujny. W Capturze Initiale Paris mógłbym się zdać na system ;-)
Auto jest zgrabne, atrakcyjne stylistycznie, po liftingu nawet jeszcze bardziej, ale ma też całkiem funkcjonalne wnętrze. W tym segmencie trudno mówić o jakiejś wyjątkowej przestronności, ale źle też nie jest. Jak na tę klasę aut Renault Captura nie można nazwać ciasnym. Oferuje całkiem przyzwoitą ilość miejsca, którą w tylnej części – jak wspomniałem – można regulować dzięki przesuwanej wzdłużnie kanapie. Nad głowami też nie jest źle – kierowca i pasażerowie o wzroście do co najmniej 185 cm nie powinni mieć problemów nawet z opcjonalnym szklanym dachem. Tym bardziej, że rzadko się zdarza, by takim samochodem podróżowało cztery osoby o takim wzroście. A przecież zawsze tych najwyższych można posadzić z przodu.
Nowy Renault Captur jeździ bardzo fajnie, oczywiście po uwzględnieniu faktu, iż mamy do czynienia z SUV-em. Miejskim, ale jednak SUV-em. Przeczytałem gdzieś, że przy okazji liftingu poprawiono zawieszenie – że teraz „pracuje ciszej i bardziej harmonijnie”. Nie stwierdziłem dotychczas, by w którymkolwiek z Capturów, jakie miałem przyjemność testować, zawieszenie pracowało głośno. Jędrzej również nie miał z tym żadnego problemu. Może faktycznie wprowadzono jakieś zmiany i jest jeszcze lepiej. Mnie bardziej cieszy fakt, że Captur jest w dalszym ciągu samochodem nastawionym na komfort podróży.
Testowana wersja Renault Captura Initiale Paris posadowiona była na 17-calowych kołach obutych w opony w rozmiarze 205/55R17. To całkiem przyzwoity rozmiar jak na polskie warunki – spore koło, ale przesady nie ma i komfort pozostaje na dobrym poziomie. Auto całkiem przyjemnie wybiera nierówności, szybko tłumi wahnięcia nadwozia, i pozwala rozkoszować się jazdą. Wygodne fotele zapewniają dobre podparcie, choć zaskoczeniem był dla mnie fakt, że nie mają elektrycznej regulacji. W takiej wersji, to już można się było o to pokusić.
Renault Captur, SUV segmentu B, ma całkiem spory rozstaw osi, a mimo to zachował dobrą zwrotność. Średnica zawracania, to jedynie 10,4 metra – bardzo dobry wynik! Swoją droga zerknąłem, jakim rozstawem osi dysponuje kompaktowy SUV Škody, który z pewnością zaraz zacznie wygrywać wszystkie testy i porównania. Wikipedia zeznaje, że w przypadku Karoqa jest to 2.638 mm, a w przypadku wersji z napędem na cztery koła nawet tylko 2.630 mm. Odniosę się tu jednak do wersji 2WD. Ten wynik jest tylko o 32 mm lepszy od tego, czym dysponuje Captur! 3,2 cm różnicy, a już różne segmenty. Różnica w długości całkowitej z kolei, to już 260 mm! To oznacza najprawdopodobniej kiepskie kąty natarcia i zejścia Škody oraz jak zwykle kiepskie proporcje boczne nadwozia.
Ale nie kopmy czeskiej marki bardziej, niż to jest konieczne. Zależało mi tylko na pokazaniu nieznacznej różnicy w rozstawie osi obu aut. Na pewno zupełnie nie będzie to przeszkadzało w motogazetkach w znalezieniu w Karoqu mnóstwa miejsca ;-)
120-konny silnik zapewnia wystarczające dla tego segmentu osiągi. Setkę powinien osiągnąć po 9,9 sekundy, a prędkość maksymalna wynosi 182 km/h. W cyklu mieszanym ta wersja silnikowa Renault Captura zużywać ma – zdaniem producenta – 5,5 l/100 km. Podczas naszego testu auto na dystansie niemal 930 km potrzebowało średnio 6,8 l/100 km. Różnica 1,3 l/100 km w stosunku do deklaracji producenta nie jest zbyt duża – to nieco ponad 23%. Pamiętajmy jednak, że Renault wciąż podaje spalanie w oparciu o europejskie normy, które – mimo zapowiedzi polityków – wciąż nie zostały urealnione np. w taki sposób, jak robi to PSA.
Nie zmienia to faktu, że spalanie na poziomie 6,8 l/100 km można uznać za co najmniej akceptowalne dla 120-konnego silnika. I co by nie powiedzieć, ten downsizing widać. Przed laty miałem Xantię drugiej generacji – auto większe, ale wcale nie tak dużo cięższe i o lepszej, jak sądzę, aerodynamice. Moja Xantia miała pod maską 112-konny silnik 1.8 16v. Średnie spalanie oscylowało w okolicach 10 l/100 km, o ile mnie pamięć nie myli. Dziś samochód niewiele w sumie lżejszy, wyższy, napędzany silnikiem 1.2 16v potrzebuje o dobre 3 l/100 km mniej benzyny.
Renault Captur nie zmienił się znacząco w stosunku do wersji sprzed liftingu. Moim zdaniem zyskał trochę uroku, poprawiło się wyposażenie, a przede wszystkim pojawiła się wersja Initiale Paris, acz jest ona adresowana do raczej zamożniejszych klientów. Nie będę ukrywał – bardzo mi ten samochód przypadł do gustu. Od początku lubię Captura, ale ta topowa odmiana robi naprawdę duże wrażenie. Do tego dobrze jeździ, jest nowoczesna i funkcjonalna, a w wyposażeniu trudno znaleźć odczuwalne braki, które naprawdę dawałyby się we znaki w tym segmencie. To auto zdecydowanie godne zainteresowania, o ile komuś nie przeszkadza stosunkowo wysoka cena.
No ale wartości w cenniku są danymi mocno indywidualnymi. Jeśli weźmie się pod uwagę to, co otrzymuje się za swoje pieniądze, to wcale nie wydaje się tak drogo. Za to świadomość jeżdżenia dość unikatową odmianą będzie dla Was bezcenna.
No i nie sposób nie wspomnieć o dobrej jakości montażu oraz dobrze wyglądających materiałach wykończeniowych. To wszystko buduje sens istnienia takiej wersji. Przyjemny samochód dla osób lubiących się wyróżniać i jeździć czymś innym. Bo nawet wśród innych Capturów wersja Initiale Paris będzie się wyróżniać. Świetne auto dla miłośnika francuskich samochodów.
Dziękuję Firmie Renault Polska za udostępnienie samochodu do testu.
Krzysztof Gregorczyk
Najnowsze komentarze