Citroen BL Traction Avant nie jest modelem, który przeciętny człowiek wybrałby do codziennej jazdy, ale po pierwsze: nie ze zwykłym człowiekiem mamy do czynienia, a po drugie łatwo wskazać wyższość tego samochodu nad innymi. Jest komfortowy, atrakcyjny, wyróżnia się i do tego wzbudza w kierowcach wyścigowe zapędy znacznie częściej niż BMW czy Porsche. Czy jest szybszy? No cóż, nie można mieć wszystkiego…
Wczesny wieczór, po upalnym dniu słońce chyli się ku zachodowi, a nasz lekko spóźniony duet redakcyjny pędzi w kierunku niezwykłego jak na motoryzacyjne spotkanie miejsca, lotniska Aeroklubu Gdańskiego zlokalizowanego w Pruszczu Gdańskim. Na nasze przybycie oczekują Paweł Ziemniewicz i Bartosz Gondek, przedstawiciele Automobilklubu Morskiego w Gdyni. Niezwykli, pełni pasji ludzie od lat łączą sympatyków klasycznej motoryzacji i wspierają inicjatywy pozwalające młodym pokoleniom poznać najpiękniejsze, najciekawsze i najbardziej unikatowe pojazdy w dorobku motoryzacji. Jednym z takich wydarzeń jest parada z okazji 100-lecia marki Citroen na Pomorzu, która odbędzie się 15 czerwca tego roku. Nie zabraknie mnóstwa ciekawych egzemplarzy pojazdów francuskiej marki, pojawią się m.in. dwa unikatowe GS-y Birotor z silnikiem Wankla. Panowie oczywiście przyjechali na spotkanie Citroenami: C5 I generacji oraz BL Traction Avant z 1953 roku.
Klasyczne samochody dawno temu przestały być powszechnym widokiem na naszych ulicach, ale nie zniknęły zupełnie. Czasem kryją się w klimatyzowanych garażach, muzeach, zdarza się też, że wyjątkowy egzemplarz odnajdziemy w starej szopie zapalonego wujka mechanika, który zna w swoim pojeździe każdą śrubkę. Niekiedy jednak, jak gdyby nigdy nic, przed domem w garażu stoi zabytek na żółtych tablicach gotowy, by zasiąść za jego kierownicę wtedy, kiedy tylko ma się na to ochotę. Do tej ostatniej grupy należy Citroen BL Bartosza. Na pytanie: „co w tym samochodzie jest wyjątkowego” odpowiada, „Nic. Po prostu jest oryginalny, kompletny i nadaje się do codziennej jazdy”, choć dla mnie to zupełnie inna bajka.
Citroen BL to najmniejszy przedstawiciel rodziny Traction Avant, zaprezentowanej w roku 1934 i produkowanej aż do 1957 roku. Już samo wsiadanie do BL-a jest inne ponieważ drzwi otwierają się w przeciwnym kierunku niż do tego przywykliśmy. W Citroenie jest sporo miejsca, siedzi się prosto i komfortowo, a fotele mają miękki, sprężysty charakter. Podczas jazdy mam poczucie jakbym znajdowała się na kanapie u babci, a nie w samochodzie. Czy jest komfortowo? Nawet bardzo. BL świetnie radzi sobie z nierównościami nawierzchni, prawie nie czuć dziur, czy pęknięć w jezdni, tylko od czasu do czasu możemy delikatnie podskakiwać w fotelu.
Deskę rozdzielczą zdobią na pierwszy rzut oka tajemnicze przełączniki, ale Bartosz cierpliwie rozwiązuje zagadkę po kolei wyjaśniając do czego każdy z nich służy: zapłon, ssanie, kierunkowskazy oraz wycieraczki, które posiadają również osobne pokrętło trybu ręcznego. Samochód z dwoma osobami na pokładzie całkiem sprawnie się rozpędza i z moich ust padają słowa, „ale tu jest wygodnie”, ale siedzący za kierownicą Bartosz palcem wskazuje na prędkościomierz. Wskazówka nie dotarła nawet do 70 km/h… Gdy wartość na zegarze wzrosła, dotychczasową przyjemność z jazdy lekko zaburzył warkot silnika i trzeba było podnieść poziom głośności rozmowy. Jedziemy wersją 11 CV napędzaną jednostką napędową o pojemności 1911 cm3 i aż trudno uwierzyć, ale wciąż jest to oryginalny, nie wyciągany dotąd z auta silnik.
Prowadzenie Citroena BL, podobnie jak innych samochodów z tamtej epoki, wymaga specyficznych umiejętności. Citroen wymaga innych reakcji niż współczesne pojazdy. Czasem potrzeba więcej uwagi i cierpliwości, a przy skrętach nie można oprzeć się wrażeniu, że Citroen zastanawia się, zanim wjedzie na wyznaczony tor. BL pokazał co potrafi podczas wyprzedzania na drogach Pruszcza Gdańskiego, ale gdy zaczęliśmy przymierzać się do kolejnego manewru, kierowca jadącego przed nami Fiata Punto najwyraźniej poczuł żądzę rywalizacji i mocniej wdepnął pedał gazu – „zawsze chcą się ze mną ścigać” – mówi Bartosz. Ciekawość, ile można wycisnąć z klasycznego Citroena zwycięża nad rozsądkiem. BL zazwyczaj zostaje w tyle, choć od czasu do czasu zdarzy się, że kierowca BM-ki „zaśnie” na światłach ;-) Citroen maksymalnie potrafi rozpędzić się do 130 km/h, ale nawet właściciel pojazdu przyznaje, że wiąże się to z lekkim strachem.
Kiedy Traction Avant trafił na rynek, żaden inny samochód nie mógł go dogonić. Citroen znikał za zakrętem w mgnieniu oka dlatego też pojazd upodobali sobie gangsterzy, gestapowcy i funkcjonariusze bezpieki. Podczas premiery model zachwycił świat motoryzacyjny licznymi innowacjami. Był to pierwszy samochód z napędem na przód, posiadał samonośne nadwozie, niezależne zawieszenie oraz hamulce hydrauliczne wszystkich kół. A jak hamuje? Przyznam szczerze, że miałam lekką obawę, gdy jadąca przed nami C5-tka gwałtownie się zatrzymała, ale BL poradził sobie zadziwiająco dobrze. Egzemplarz, którym jedziemy był już zresztą testowany przez diagnostów zajmujących się tworzeniem norm do rejestracji aut zabytkowych, którzy wykazali, że samochód z 1953 roku hamuje porównywalnie z modelami młodszymi o 30 lat.
Aby sprowadzić odpalający pojazd w stanie nadającym się do remontu, potrzeba ok. 7 tys. euro. Samochód bez wielkich nakładów do jazdy to wydatek od 12 tysięcy euro. Ciągle doinwestowywany Citroen BL, którym jedziemy od pięciu lat podróżuje po całej Polsce i jeszcze ani razu nie zawiódł swojego właściciela. Kiedy jest ciepło i nie pada, Citroen regularnie służy jako zwykła osobówka do codziennej jazdy. Zdarza się, że zastępuje w tej roli stojącą w serwisie, nową Alfę Romeo. Bartosz najlepiej czuje się jednak, gdy za kierownicą pojazdu zasiada w mundurze, wysokich butach i udaje się na rekonstrukcje historyczne, na których królują samochody, stroje i muzyka z dawnych lat. BL pojawił się na dużych imprezach m.in. na dworze Sierakowskich w Waplewie, brał udział w Odysei Historycznej w Kutnie i grał w inscenizacjach w Pucku, Świbnie, na Helu oraz w Gdańsku.
Tekst: Małgorzata Kozikowska, Bartosz Gondek
Zdjęcia: Jędrzej Chmielewski, Bartosz Gondek
Najnowsze komentarze