Rok temu cieszyliśmy się ze zwycięstwa Peugeota 3008 w konkursie Car of the Year. Tym razem się nie udało – francuskie auto, które trafiło do finału, nie zdobyło tego prestiżowego tytułu. Ale nie ma się co martwić – już sam finał świadczy o tym, że to dobry samochód. A miejsce w finale też nie było takie złe.
Citroën C3 Aircross, bo to ten samochód niejako reprezentował Francję w COTY 2018, zajął piąte miejsce. Zwycięzcą tym razem zostało Volvo XC40. Wygrało zdecydowanie uzyskując 325 punktów. Przewaga nad resztą rywali była w zasadzie miażdżąca. Auto, które zajęło drugie miejsce (Seat Ibiza), zdobyło 242 punkty. Zdobywca trzeciego miejsca, BMW serii 5, otrzymało 226 oczek.
Kolejne miejsca zajęły:
– Kia Stinger – 204 punkty (za wnętrze powinni jej obniżyć o jakieś 50)
– Citroën C3 Aircross – 171 punktów;
– Audi A8 – 169 punktów;
– Alfa Romeo Stelvio – 163 punkty.
W gronie jurorów zasiada dwóch Polaków. To redaktorzy Wojciech Sierpowski i Maciej Ziemek. Ten pierwszy przyznał Citroënowi 6 punktów i była to najwyższa jego nota dla któregokolwiek z finałowych aut. Pogratuluję Redaktorowi Sierpowskiemu wyboru, jeśli się jutro spotkamy w Genewie. Z kolei redaktor Ziemek przyznał C3 Aircrossowi tylko jeden punkcik, a najwyżej – siedmioma oczkami – ocenił Kię Stinger. Z tym się zgodzić nie mogę. Najwięcej punktów – osiem – na Citroëna przeznaczył ze swojej puli redaktor Didier Laurent z Francji. To był jedyny z sześciu francuskich jurorów, którzy najwięcej swoich punktów przyznali na rodzimy model. Jeden z jurorów z Francji dał tyle samo – najwięcej, po sześć – oczek dla Citroëna i Volvo.
Z kolei Niemcy – też szóstka jurorów – w przeważającej większości (pięć osób) zagłosowali przede wszystkim na swoje modele. Jawohl!
Tym razem się nie udało wygrać francuskiej motoryzacji, ale cóż – nie zawsze można zwyciężać. Dla Citroena największą nagrodą jest jednak z pewnością wybór klientów – dziesiątki tysięcy klientów kupiły już C3 Aircrossa, choć nie minęło jeszcze pół roku od wprowadzenia go do sprzedaży. A niektóre rynki wciąż jeszcze na ten model czekają.
Krzysztof Gregorczyk; zdjęcie: COTY
Najnowsze komentarze