DS 4 z silnikiem 1.6 THP w wersji So Chic – ten egzemplarz darzę tak mocnym uczuciem: bo jeśli miłość, to właśnie DS. A jeśli DS, to taki, który wyglądem chwyta za serce.
„Słodkie” kształty” DS 4 wyzwolą tyle porównań miłosnych, ile tylko pomieści moja głowa. Szczególnie „tyłeczek” samochodu potrafi zauroczyć. A w końcu jest to część, na którą zwracają uwagę mężczyźni. Jeśli miłość, to Paryż, wieża Eiffel’a i Francja. I tylko ta nazwa pasuje do idealnego wizerunku.
DS 4 kojarzy się z materiałami wybuchowymi, ale może właśnie taka powinna być miłość: wybuchowa i zmysłowa. Bo żaden inny samochód nie kojarzy się bardziej z romantyczną Francją. Bo odrobina klasy i szarmanckości nie zaszkodzi. To samochód, który najlepiej nadaje się do przejażdżki na kolację w ekskluzywnej restauracji. W tym aucie każde rycerskie otwarcie drzwi kobiecie, uchyla też nieco wrota jej serca. Bo nie znalazłem drugiego auta, w którym bukiet kwiatów na siedzeniu pasażera wygląda, jakby umieszczono go tam fabrycznie. Dodatkowo, gdziekolwiek się umówię, będę tam szybciej niż moja ukochana się mnie spodziewa. Bo w miłości różnie bywa. Tak jak idealna żona powinna być wspaniałą kochanką i równie dobrą gospodynią, tak DS 4 dostarcza gorących emocji i nie jest udręką na co dzień.
Moim zdaniem idealną kobietę trzeba otaczać troską. Tylko w ten sposób uczucie może przetrwać. Bo DS 4 nie jest miłością z rozsądku, tylko rozsądkiem w miłości. Dynamiczne kształty DS 4 są ujmujące. Jednocześnie skrywają sprawdzoną technikę. Jest więc nadzieja na to, że nie spóźnię się na randkę z powodu awarii samochodu. Bo dzięki automatycznemu asystentowi parkowania, podczas wjeżdżania „koperty” ręce mojej ukochanej oraz moje, będą mogły zając się tym, co trzeba. Zaś po zaparkowaniu, w środku jest wystarczająco miejsca na romantyczny piknik rzecz jasna.
Darzę DS 4 mocnym uczuciem również za nietuzinkowość, ale wybrałem to auto także dlatego, że jestem osobą ceniącą sobie sportowe osiągi. Moim zdaniem DS 4 w wysokim stopniu łączy praktyczność ze sportowym zacięciem. To świetny samochód, który swymi osiągami bije całą konkurencję na rynku. Najfajniejsze w tym DS 4 jest to, że jest kompletnie niepozorny. Mianowicie po tym samochodzie nikt nie spodziewa się sportowych osiągów. To z kolei powoduje wiele zabawnych sytuacji. Nikt przecież, a szczególnie właściciele 6-cylindrowych limuzyn czy „bolidów” a’la BMW E36 coupe, nie chce pozwolić na to, by wyprzedził go DS 4. Cóż, większość samochodów jeżdżących po polskich drogach w konfrontacji z niepozornym „francuzem”, mówiąc kolokwialnie – wymięka. Nic dziwnego. Rasowy DS 4 na sprint od 0 do 100 km/h potrzebuje zaledwie 7,9 s, a jego prędkość maksymalna wynosi 235 km/h. Zdziwione miny kierowców próbujących dogonić „DS 4” to bezcenny widok.
Największym plusem posiadania DS 4 jest jednak możliwość oglądania spojrzeń innych kierowców, którzy nie wiedząc co drzemie pod maską tego auta, z niedowierzaniem patrzą jak wyprzedza ich auto z wyższej sfery i tak szybko znika z pola widzenia. Tym bardziej trudno będzie im przeżyć porażkę w konfrontacji na skrzyżowaniu. Czerwone, żółte, zielone i DS 4 pokazał reszcie gdzie ich miejsce.
Auto mocno działa na moją wyobraźnię, a świadomość dysponowania ogromną mocą, która pozwala wystartować spod świateł jak torpeda i zaskoczyć niczego niespodziewających się kierowców innych ścigaczy, daje poczucie pewności i czegoś w rodzaju wyższości nad innymi. Jest to doskonałe narzędzie do poprawiania sobie humoru w gorszych momentach. Według mnie DS 4 budzi emocje i to mu się znakomicie udaje: zachwyt, bo znakomicie wygląda; euforię, bo świetnie jeździ; w końcu pożądanie, bo nie znam nikogo z moich znajomych, kto nie chciałby choć raz się nim przejechać. Najchętniej zabrałbym go na „randkę” do Gdańska ponieważ według mnie to idealny przykład łączenia tradycji z nowoczesnością, gdzie XVIII-wieczne spichlerze przerabia się na luksusowe hotele, a najlepsze pracownie świata projektują architektoniczne plomby, wstawiane w niewiarygodną, bogatą, historyczną zabudowę. Nie ma chyba w Polsce miejsca, w którym samochód podobno będący antyretro, ale odnoszący się do kultowego auta z lat 1955–1975, lepiej by się prezentował.
Autorem historii miłosnej o DS 4 jest Krzysztof – zdobywca drugiego miejsca w Noworocznym Konkursie Francuskie.pl.
Najnowsze komentarze