Niezależnie od dużej i ciekawej ekspozycji Citroëna przygotowanej przez producenta z okazji 100-lecia marki, która to rocznica przypada w tym roku, na Retromobile 2019 swoje auta pokazały Kluby i kolekcjonerzy Citroënów. Naprawdę było na co popatrzeć, a jeżeli ktoś dysponował odpowiednimi środkami, to i kupić też miał co.
Pozwólcie, że nie będę się ograniczał jakąś chronologią. Zgromadziłem sporo materiału za stoisk, na których kluby i kolekcjonerzy Citroënów eksponowali swoje skarby, więc po prostu napiszę o tym, co widziałem, nie przejmując się ramami czasowymi, czy kolejnością prezentowanych modeli. Postaram się jedynie o uszeregowanie materiału w ramach modeli.
Citroën DS
Legenda marki. Samochód przełomowy nawet, jak na Citroëna. Napisano o nim już chyba wszystko, ale wciąż wzbudza podziw i emocje. Wciąż wygląda, jak żaden inny samochód w historii motoryzacji. Było na Retromobile DS-ów bez liku, w najróżniejszych wersjach, bo wśród wspaniałych eksponatów przygotowane z reguły przez pracownię Henri Chaprona nie było dwóch takich samych. To właśnie na tym stoisku było mnóstwo kabrioletów i wersji coupe. W odmianach i kolorach najróżniejszych – La Croisette, Le Caddy, Le Concorde, Palm Beach, Le Léman, Lorraine, Majesty, Usine, czy Dandy. A pewnie jeszcze jakieś inne.
Citroën DS, to popularny we Francji klasyk. Ale nie tylko we Francji. Ceny rosną. Jeszcze wcale nie tak dawno temu w Polsce można było kupić auto w naprawdę dobrym stanie w cenie do 50.000 zł. Dziś nierzadko kolekcjonerzy oczekują nawet trzykrotnie wyższej kwoty! Dużo zależy oryginalności, ale na Retromobile 2019 widziałem na przykład nieźle wyglądający egzemplarz DS 20 z 1972 roku wyceniany na jedynie 11.500 euro. Czynników wpływających na cenę klasyka jest mnóstwo. Tutaj coś najwyraźniej nie do końca było oryginalne, bo cena wydaje się bardzo atrakcyjna.
Citroën DS był samochodem rewolucyjnym nie tylko z powodu swojej stylistyki. To była także kwestia rozwiązań technicznych. O wielu z nich praktycznie wszystko wiadomo, ale nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, jak łatwo demontowało się poszczególne elementy nadwozia. Można było się temu przyjrzeć na jednym ze stoisk. Otóż na przykład błotniki trzymały się na pojedynczych śrubach! Szkielet samochodu miał wspawane odpowiednie elementy, na które nasuwało się błotnik, przykręcało nakrętkę z drugiej strony i voilà – gotowe. Do dziś nie umiem zrozumieć, jakim cudem wszystko się nie telepało, a w konsekwencji nie odpadało podczas wieloletniego użytkowania ;-)
Co więcej – do dziś DS pozostaje swoistym wzorcem jeśli chodzi o komfort. OK, głównie ten z zawieszenia płynący, ale z drugiej strony w egzemplarzu, którym kiedyś mnie wieziono naprawdę nie słyszałem żadnych odgłosów z karoserii! Musiało to więc naprawdę działać.
DS-ów, jak widzą Państwo w galerii poniżej, była na Retromobile cała masa. Ponad 50% całej galerii, to najróżniejsze modele DS i jeden (na dwóch zdjęciach) ID Break. Proszę jednak nie pomyśleć, że taki monotematyczny byłem – po prostu kluby i kolekcjonerzy wystawili naprawdę wiele tych aut.
Citroën SM
Często SM-a uważa się za następcę DS-a. Czy słusznie? Moim zdaniem nie bardzo. Owszem – oba modele dzieliły wiele rozwiązań technicznych, ale ich charakter był zupełnie odmienny. SM miał być sportowym coupe, był więc napędzany sześciocylindrowym silnikiem, jakiego w gamie DS nigdy nie było. SM miał dwoje drzwi (nie licząc wariantów przygotowanych przez Chaprona) i był zupełnie inaczej wystylizowany. Adresowany był do innych odbiorców. No i aż tak rynku nie zawojował, bo trafił na czas kryzysu paliwowego, kiedy ludzie w Europie odwracali się od aut napędzanych silnikami o dużej pojemności. Wyprodukowano raptem 12.920 egzemplarzy, podczas gdy DS znalazł blisko 1,5 miliona nabywców.
Nic więc dziwnego, że jak DS-y w dobrym stanie potrafią być drogie, tak na SM-a w stanie równie interesującym trzeba przyszykować zauważalnie więcej. Stał na Retromobile taki samochód przyszykowany do aukcji. Auto z 1971 roku, z przebiegiem 2.000 km od czasu kompletnej restauracji, która – wg posiadanych przez właściciela faktur – kosztowała 50.000 euro. Oczekiwana podczas akcji cena wynosiła 50-80 tys. euro. Czyli w najgorszym razie ktoś chciał odzyskać kasę włożoną w renowację auta.
SM-y, choć wyprodukowano ich tak niewiele i w dodatku 2.400 trafiło do USA, na Retromobile były widoczne. Kluby i kolekcjonerzy wystawili łącznie kilka egzemplarzy. Prezentowała się także firma specjalizująca się w renowacji tych aut. To te zdjęcia, gdzie widać komory silnikowe (ale nie tylko). Wnętrza też wyglądały przepięknie.
Widziałem kiedyś na żywo SM-a polakierowanego w kolorze typu kameleon. To była mała uliczka w Bukareszcie. Nieważne, że to nieoryginalny lakier – auto prezentowało się obłędnie. Z drugiej zaś strony czyż każdy SM nie wygląda świetnie? Samochód o niedającym się zaszufladkować nadwoziu – ni to liftback, ni to coupe. Z przodem, jakiego nie ma praktycznie żadne inne auto. Z reflektorami i tablicą rejestracyjną schowaną za przeszklonym panelem biegnącym przez całą szerokość przedniego pasa. Obłędny samochód!
I obłędne wspomaganie układu kierowniczego. Diravi… Po raz pierwszy pojawiło się właśnie w SM-ie. Nie tylko wspomagało prace rąk kierowcy. Miało zmienną siłę w zależności od prędkości, co wówczas było sporą nowinką techniczną. A do tego powracało do kierunku jazdy na wprost. Samo. Potem Diravi stosowano w praktycznie wszystkich CX-ach, a także w XM-ach z sześciocylindrowymi silnikami.
Citroën CX
Faktycznym następcą DS-a był Citroën CX. Wyprodukowano ich wyraźnie więcej, niż SM-ów, ale na Retromobile 2019 znalazłem bodaj tylko dwa egzemplarze. Jeden na stoisku zlokalizowanym obok ekspozycji producenta i drugi Prestige otoczony licznymi DS-ami Coupe i Cabrio. CX-y giną w zastraszającym tempie. To znakomity, szalenie komfortowy samochód, przestronny i nieszablonowy. Wnętrze jest po prostu obłędne od wariackich rozwiązań. Niestety problemem była jakość – zarówno kiepski montaż, zwłaszcza aut z początku produkcji, jak i ogromna podatność na korozję. Ale być może to właśnie ten fakt sprawił, że Francuzi niedługo potem z korozją poradzili sobie praktycznie raz na zawsze. Można zaryzykować stwierdzenie, że jeśli francuskie auto z ostatnich 30 lat rdzewieje, to niemal na 100% było uszkodzone.
CX-y miały rekordowo niski, jak na swój segment i swoje czasy, współczynnik oporu powietrza. Pod maską instalowano silniki o niedużych mocach (począwszy od 76 KM w 2.0D) aż po 168-konne turbodoładowane jednostki o pojemności 2.5. CX 25 GTi Turbo, to prawdziwy rarytas! Zapewniał naprawdę niezłe osiągi zachowując przy tym cudowny citroënowy komfort.
CX-y, jak i DS-y, występowały także w wersjach Familiale, mogących przewieźć nawet 7 osób. Oczywiście mowa o wersjach z nadwoziem kombi. Z kolei wspomniana wersja Prestige (z dieslem pod maską nazywana Limousine) była o blisko 30 cm dłuższa, a dodatkowa przestrzeń pojawiała się przed tylną kanapą. W efekcie na podłodze znalazło się miejsce nawet dla tapicerowanych podnóżków! Tak samo wydłużona była także wersja Break (kombi), która zbliżała się do niemal 5 metrów!
Citroën XM
Następcą CX-a było największe żelazko świata, czyli Citroën XM. Auto o kompletnie objechanej w swoich czasach stylistyce do dziś może zaszokować motoryzacyjnego konserwatystę. To auto dziś można już zaliczać do youngtimerów, ale na tegorocznym Retromobile znalazłem tylko jeden egzemplarz. Za to w topowej wersji silnikowej, czyli z trzylitrową widlastą szóstką pod maską. W roku 1990 ten samochód zdobył tytuł Car of the Year na Starym Kontynencie. Imponował stylistyką i rozwiązaniami technicznymi. Oczywiście był wyposażony w hydropneumatyczne zawieszenie, ale w wersji hydractive. Można było je utwardzić, gdy miało się ochotę na bardziej ofensywną jazdę.
Jeszcze nie tak dawno XM-y spotykało się dość powszechnie nawet w naszym kraju. Model był zresztą pod koniec XX wieku oferowany w polskich salonach. Dziś najłatwiej trafić na to auto na zlotach miłośników. Z kolei wśród amatorów youngtimerów nie budzi jeszcze mocnego przyspieszenia tętna, ale wkrótce ceny XM-ów zapewne zaczną rosnąć.
Citroën 2CV
Kolejna legenda marki… Najbrzydsze auto świata, ale jednocześnie najsympatyczniejsze. Kluby i kolekcjonerzy na Retromobile niemal nie pokazali tych aut. Widuje się je czasem na ulicach, zwłaszcza we Francji. Wyprodukowano wszak dobrze ponad 3,86 miliona egzemplarzy Kaczki i całkiem sporo jest ich jeszcze w ruchu. Produkcja, oczywiście z licznymi modernizacjami, trwała przez 41 lat! O tym samochodzie też już napisano wszystko, a legendy związane z różnymi modelami utworzyłyby z pewnością grube tomisko.
Na Retromobile pokazano – nie licząc egzemplarza na firmowym stoisku Citroëna – bodaj tylko dwa takie auta. Jedno złapane przez wielką klatkę na myszy, a raczej na kaczki ;-) Drugie – to był rzadko spotykamy egzemplarz Sahara. Wyprodukowany w 1962 roku. Samochód napędzany dwoma silnikami, z których każdy miał za zadanie wprawić w ruch koła tylko jednej osi. To prawdziwy unikat – powstało około 700 egzemplarzy, z których część z pewnością nie przetrwała do naszych czasów. W efekcie ceny odrestaurowanych egzemplarzy są zawrotne – mniej więcej dwa tygodnie temu sprzedano Saharę w Paryżu za 87.400 euro!
Traction Avant
To kolejna legenda z szewronami. Kluby i kolekcjonerzy wystawili na Retromobile kilka różnych egzemplarzy, począwszy od B11, a na 7 Cabrio skończywszy. Wspaniałe samochody, choć niektórym kojarzą się słabo, bo takimi autami w czasach głębokiego socjalizmu dysponowała w Polsce Służba Bezpieczeństwa. Oczywiście nie kabrioletami ;-)
Citroën C6
Mowa oczywiście o samochodach sprzed II wojny światowej. Znalazłem na tegorocznym Retromobile dwa egzemplarze – C6 F i C6 G. Ten pierwszy wyprodukowano w roku 1931 i był do kupienia za 23.000 euro. To mniej więcej 100.000 złotych. Ta wartość nie wydaje się kwotą wygórowaną. Auto napędzane jest sześciocylindrowym silnikiem o mocy 45 KM zużywającym kilkanaście litrów paliwa na 100 km. Może się rozpędzić do 105 km/h.
Z kolei Citroën C6 G, następca C6 F, został zaprezentowany po raz pierwszy na paryskim salonie samochodowym w październiku 1931 roku. Prezentowany na targach egzemplarz opuścił paryską fabrykę 10.grudnia tego samego roku. Miał pod maską sześciocylindrowy silnik o pojemności skokowej 2.650 cm³ generujący 50 KM. Auto czterodrzwiowe, czteromiejscowe, choć całkiem przecież spore, wyposażone było a trzybiegową skrzynię manualną (plus, rzecz jasna, bieg wsteczny) i mogło się rozpędzić do 105 km/h. W 1931 roku kosztowało 34.500 franków.
Citroën Ami
Kluby i kolekcjonerzy Citroëna pokazali też dwa modele Ami. Pierwszy, to Ami 6 – auto bazujące na technice i rozwiązaniach 2CV, ale na Retromobile w wersji przeszklonej kombi. Nadwozie Ami 6 stylizował słynny Flaminio Bertoni. Produkcja przekroczyła poziom miliona egzemplarzy, z czego ponad 50% przypadło na wersje kombi.
Ami 8 pojawił się w marcu 1969 roku na Salonie Samochodowym w Genewie. Był pierwszym osobowym Citroënem z blaszanym dachem! Przynajmniej nie licząc Traction Avant. Ami 8 powstał w zaledwie około 42.000 egzemplarzy, jest więc autem dużo rzadszym od Ami 6.
Citroën Mehari
Kluby i kolekcjonerzy wystawili parę sztuk Mehari, z czego jedno było na sprzedaż na aukcji. Niestety nie mam pojęcia, jaka była cena wywoławcza tego egzemplarza. Mowa tu o tym zielonym 4×4, który uchwyciłem na bodajże dwóch zdjęciach.
Były też auta elektryczne wyglądające jak Mehari, ale bez oznaczeń Citroëna. Najwyraźniej jest zapotrzebowanie na takie samochody, bo widuję je dość regularnie na paryskich targach.
Citroën Visa Chrono
Citroën Visa nie wydaje się samochodem jakimś wyjątkowo atrakcyjnym. No chyba, że mowa o wersji Chrono. Taki samochód pojawił się na targach Retromobile i był wystawiony na sprzedaż. Tyle, że jego cena, to coś tam ponad 17.000 euro! Oszalał ktoś – pomyśli pewnie niejeden z naszych Czytelników. Niekoniecznie. Na portalu mobile.de znalazłem jeden egzemplarz wyceniany na 17.999 euro! Skąd taka cena?
Citroën Visa był technicznie spokrewniony z Peugeotem 104. Odmiana Chrono wypuszczona została w II wersji modelu, w roku 1981. Otrzymała mocny, jak na masę auta, silnik o mocy maksymalnej 67 kW, czyli 91 KM. Visa Chrono nawiązywała do sportowych osiągnięć Visy startującej w rajdach w Grupie B. Do homologacji rajdówki trzeba było wyprodukować co najmniej dwieście cywilnych aut, powstała więc odmiana Trophée. Jeśli chodzi o Chrono, to plany zakładały wyprodukowanie tysiąca egzemplarzy. Popyt okazał się na tyle duży, że ostatecznie zbudowano 2.500 egzemplarzy Chrono.
Wersja Chrono otrzymała inne zderzaki malowane w kolorze nadwozia, specjalny lakier (Le blanc Meije – AC 088), a do tego niebieskie i czerwone paski na karoserii. Auto nie miało żadnego opcjonalnego wyposażenia, ale seryjnie otrzymało dwa lusterka i wycieraczkę tylnej szyby – elementy nieoczywiste w tamtym czasie!
Kokpit też mocno różnił się od wersji seryjnej. Miał sześć okrągłych tarcz Jaegera: prędkościomierz, obrotomierz, wskaźnik ciśnienia oleju, zegarek, wskaźnik temperatury płynu chłodzącego i wskaźnik poziomu paliwa. Deska rozdzielcza była wykończona w kolorze atramentowym. Sportowa kierownica o trzech ramionach i kubełkowe fotele dopełniały całości.
Dziś Citroën Visa Chrono, to unikat. Nic dziwnego, że na Zachodzie ceny wywoławcze egzemplarzy w dobrym stanie dość wyraźnie przekraczają poziom 15.000 euro.
Jak widać kluby i kolekcjonerzy aut Citroëna zaprezentowali na tegorocznym Retromobile całkiem sporo ciekawych samochodów. Zdecydowanie było co oglądać!
kluby i kolekcjonerzy
Krzysztof Gregorczyk
Najnowsze komentarze