Moim zdaniem śmierć silników diesla, redukcja dostępności jednostek benzynowych, niewielkie pojemności czy wreszcie pomysł, by wprowadzić automatyczne limitery prędkości, to przejaw odbierania nam wolności. A przecież historia samochodu rozpoczęła się jako historia wolności, niezależności i przejawu wolnej woli jednostki.
Śmierć diesla zapowiedzią zupełnie nowej epoki?
Silniki diesla są coraz mniej popularne. Sprzedaż nowych samochodów z nimi stale spada a politycy rozważają zakaz wjazdu pojazdów z takimi jednostkami napędowymi do kolejnych miast. Zakaz dla starszych diesli obowiązuje lub wkrótce będzie obowiązywał między innymi w Niemczech w Essen, Bonn, Kolonii, Sztutgarcie, Frankfurcie, Berlinie czy Monachium. Inne kraje też idą w podobną stronę. We Włoszech Rzym wprowadzi zakaz wjazdu diesla do centrum od 2024 roku. Ale na tym pomysły polityków się nie kończą.
Koniec silników spalinowych w 2030
Już za 11 lat do niektórych miast w ogóle nie wjedziemy samochodami spalinowymi. Całkowity zakaz dla samochodów i motorów będzie obowiązywał między innymi w Amsterdamie. Czy więc auta spalinowe staną się bezwartościowe i powoli trzeba myśleć o ich sprzedaży? Niestety nie jest to wykluczone.
Podatek za wjazd do miasta
Politycy już dzisiaj myślą o ograniczeniu ruchu samochodowego w inny sposób. Choćby poprzez specjalny podatek od wjazdu do… centrum. Takie opłaty obowiązują już w Londynie, gdzie konwencjonalne samochody mają być zakazane od 2040 roku. Ale nie tylko za granicą myślą o podatkach.
Polski rząd również chce wprowadzić takie opłaty
W roku wyborczym o nowych podatkach jest cicho, ale przecież w projekcie ustawy zaproponowanej kilka miesięcy przez Ministerstwo Energii znajdował się przepis o strefach czystego transportu, który był niczym innym jak sposobem na wprowadzenie specjalnej dodatkowej opłaty za wjazd do centrum miasta. Ustalenie tej opłaty przerzucono w ustawie na samorząd. Miała być nie wyższa niż… 25 złotych na dobę, czyli osoba, która przyjeżdża do pracy samochodem w miesiącu mogłaby maksymalnie zapłacić dodatkowe 500 złotych za przyjemność posiadania auta.
Limitery prędkości
To nie koniec utrudnień dla kierowców. Rozważany jest bowiem projekt obowiązkowego instalowania automatycznych limiterów prędkości. Już dzisiaj kamery samochodowe rozpoznają znaki, nic więc nie stoi teoretycznie na przeszkodzie, aby ograniczać naszą prędkość bez ingerencji kierowcy. W jakim celu? Wprowadza się to pod pretekstem bezpieczeństwa. Ale tu pojawia się konflikt z wolnością jednostki.
Samochód synonimem wolności i niezależności jednostki
Kiedyś samochód był synonimem wolności i niezależności. Pozwalał pojechać w dowolne miejsce, przemieszczać się, pokonywać przestrzeń. Dzisiaj powoli staje się coraz większym obciążeniem. Ograniczenia, opłaty a choćby i to, że połowa ceny paliwa to podatki – jest coraz gorzej. Gdzieś zginęła idea wolności a zaczyna to być uciążliwe.
Jako kierowca, który parę dobrych lat jeździ po tym naszym pięknym świecie, nie mogę się z tym pogodzić. Nie podoba mi się ograniczanie wolności, nie podoba mi się niszczenie swobody, nie potrafię pogodzić się z odbieraniem mi prawa decydowania o sobie, nie podoba mi się traktowanie kierowców jako źródła zarobku.
Motoryzacja się zmienia. Czasy dużych silników czy hydropneumatycznego zawieszenia już raczej nie wrócą. Ale chciałbym, żeby ten duch wolności i niezależności został jak najdłużej. W przeciwnym razie samochody zmienią się w centralnie sterowane nijakie pojazdy, na które stracimy wpływ. Byłoby bardzo szkoda.
Najnowsze komentarze