Zapraszam Was serdecznie do lektury czwartej relacji z wyprawy Nowym Renault Megane Grandtour TCe 130 na Mazury. Trzy poprzednie relacje znajdziecie w poniższych artykułach:
Nowe Renault Megane Grandtour TCe 130 na Mazurach – cz. I
Nowe Renault Megane Grandtour TCe 130 na Mazurach – cz. II
Nowe Renault Megane Grandtour TCe 130 na Mazurach – cz. III
Rozstaliśmy się na wąskim przesmyku między Śniardwami i Łuknajnem. Dziś zabieramy Was w dalszą drogę. Bo Renault Megane Grandtour TCe 130 pokonało po tym pięknym regionie kilkaset kilometrów i spisuje się znakomicie. Musimy pochwalić ten kompaktowy samochód za niezłą przestronność, bogate wyposażenie testowanej wersji GT Line, świetne wyciszenie, kulturalną pracę benzynowego silnika, rozsądne spalanie oraz przyjemne prowadzenie lewarka zmiany biegów. Samochód na 18-calowych kołach nie jest zbyt miękki, ale dobrze radzi sobie z tłumieniem nierówności nawet na gorszych drogach. Nawigacja się nie gubi, prowadzi dobrze, pewnie, a czasem nawet proponuje drogi alternatywne do wytyczonych pierwotnie.
Tym razem udaliśmy się na zachód regionu, a nawet na moment wypuściliśmy się na Warmię. Najpierw jednak zajrzyjmy do miasteczka Ryn. Jest zlokalizowane między Giżyckiem i Mrągowem przy drodze krajowej nr 59. Stałych mieszkańców jest tam niespełna trzy tysiące, a w centrum miasteczka stoi zamek. To budowla wzniesiona w II połowie XIV wieku przez Krzyżaków, oczywiście w późniejszym czasie przebudowywana. Dziś mieści się tam hotel (również w nim gościłem podczas pewnej premiery samochodowej kilka lat temu), ale część obiektu zajmuje muzeum. Można je zwiedzić, ale trzeba się pojawić w określonym terminie. Między ostatnim dniem czerwca, a ostatnim dniem sierpnia część zamku jest udostępniona do zwiedzania codziennie. Początek wycieczek ustalono na godziny 11:00, 12:30, 14:00 i 15:30. Bilety kupuje się w recepcji zamkowego hotelu w cenie 10 zł normalny i 5 zł ulgowy. Zniżkowe wejściówki przysługują dzieciom i młodzieży szkolnej, studentom, rencistom i emerytom.
Sam zamek wzniesiono – co nie dziwi – na wzgórzu pomiędzy dwoma jeziorami – Ryńskim i Ołowiem. Jezioro Ołów kusi kąpieliskiem i towarzyszącą mu plażą, natomiast nad Jeziorem Ryńskim zbudowano promenadę. Jest tam też, rzecz jasna, marina żeglarska. Ciekawostką jest podziemny korytarz łączący oba jeziora. Nie jest znana geneza jego powstania (w średniowieczu), ale poziomy wód w obu zbiornikach różnią się o około 8 metrów. Niestety tunelu nie można zwiedzać – jest dość ciasny (wysokość 1,2-2,0 m, szerokość ok. 1 m) i częściowo zalany wodą, zależnie od miejsca i warunków do głębokości 30-80 cm. Wprawdzie do tunelu można teoretycznie zajrzeć przez zbudowaną w tym celu studnię (na Placu Wolności), ale jej szklana pokrywa jest od spodu zaparowana, co skutecznie ogranicza zasięg wzroku.
Przy ulicy Sawickiej (naprzeciwko wejścia do zamku) warto zajrzeć do Gościńca Ryński Młyn. Można się tam zaopatrzyć w wiele mazurskich specjałów, zarówno w strawę, jak i w napitki ;-) Sporo fajnych rzeczy można tam zakupić, a ceny wydają się umiarkowane.
Nowe Renault Megane Grandtour TCe 130 zawiozło nas też do Mrągowa. Miasto jest znane w całym kraju z wielu ciekawych imprez. Wjeżdżając od strony Rynu i Giżycka obwodnicą możecie zobaczyć po lewej stronie miasteczko westernowe Mrongoville. O nim jednak za chwilę. Zatrzymajmy się teraz na momencik przy owych imprezach. Któż z nas nie słyszał o Pikniku Country, mazurskiej Nocy Kabaretowej, czy Mazurskim Festiwalu Operowym Belcanto? Imprez jest zresztą więcej. Można zaryzykować stwierdzenie, że każdy jest w stanie znaleźć tu coś dla siebie. Zależnie, jakiej muzyki słucha, czy przy czym lubi się bawić. A jeśli preferuje inne rozrywki, to też coś się znajdzie.
Szczerze przyznam – Mrągowo w swojej miejskiej części niespecjalnie mnie zachwyciło. Za to okolice Jeziora Czos prezentują się już zauważalnie lepiej. Można się przespacerować promenadą, odwiedzić którąś z kafejek, czy restauracji. My byliśmy w Chacie Mazurskiej przy ulicy Roosevelta. Pizzę podają tam niezła, ale jeszcze lepsza od niej jest obsługa. Kelnerki uwijają się jak w ukropie, więc czas oczekiwania na zamówienie jest naprawdę krótki. Pod tym względem mogę ten lokal szczerze polecić. Cenowo też wychodzi nieźle. Oczywiście płacić można także kartą – to dziś już praktycznie standard.
W środku miasta jest też malutkie Jezioro Magistrackie, a w nim – fontanna. Obok, na placu, jest inna fontanna.
Na północ od Jeziora Czas mieści się Miasteczko Westernowe Mrongoville. Najłatwiej dojechać do niego od ulicy Giżyckiej. Parking jest spory (jeśli nie chcecie iść kilkaset metrów, ani korzystać z paintballa, to nie zatrzymujcie się od razu przy Giżyckiej, tylko jedźcie dalej), acz płatny. Opłatę tę uiszcza się wraz z zakupem biletów wstępu. Ile to kosztuje? Niezbyt drogo – bilet normalny (od 12. roku życia) kosztuje 15 zł, ulgowy – 10 zł. Do tego doliczyć trzeba 5 zł za parking, chyba, że zostawiliście samochód na tym koło ul. Giżyckiej.
W cenie biletu macie zwiedzanie Miasteczka, w tym świetną pogadankę na temat Indian Ameryki Północnej wygłaszaną przez Szarego Wilka, wstęp do udostępnionych obiektów, a także pokazy. Wśród nich strzelanie z bata, czy pokaz jazdy kaskaderskiej na koniu. Niektóre atrakcje, np. strzelnica, są dodatkowo płatne. W Miasteczku jest też saloon, w którym można coś zjeść i się napić, oczywiście też za dodatkową opłatą. Pokazy, w naszym odczuciu, są naprawdę fajne i to nie tylko dla dzieci. Po terenie Mrongoville można się przewieźć czymś w stylu bryczki (też za dodatkową opłatą), czy pojeździć pojazdem typu buggy.
Warto zajrzeć do biura szeryfa (mnie na chwilę zamknęli w więzieniu, pewnie za siadanie przy biurku szeryfa i kładzenie nóg na blacie). Ale przecież na biurku można, za to nie róbcie tego nigdy w samochodzie!
Przy Mrongoville są też dodatkowe atrakcje – wspomniany paintball, park linowy, tor kartingowy i quadowy, czy ujeżdżalnia koni. W Miasteczku, jak i w Mrągowskim Parku Rozrywki można spędzić nawet cały dzień i nudzić się raczej nie będziecie.
Na zachętę krótki filmik stanowiący ułamek tego, co pokazała Dori podczas pokazu kaskaderskiej jazdy konnej:
My jednak chcieliśmy zobaczyć jeszcze więcej. Zabraliśmy więc Nowe Renault Megane Grandtour TCe 130 z parkingu i ruszyliśmy w stronę Reszla. Drogą nr 591 między jeziorami Juno i Czarnym, a potem też Kot udaliśmy się na północ, a później na północny zachód. Trzeba zaraz za Jeziorem Kot lekko skręcić w lewo kierując się na Świętą Lipkę (jest drogowskaz). Miniecie Lembruk, Pilec i dotrzecie do skrzyżowania, z którego Świętą Lipkę widać jak na dłoni.
Święta Lipka, to jedno z najważniejszych polskich sanktuariów maryjnych. Tutejsza barokowa bazylika stoi miejscu, gdzie – według przekazów – w XIV wieku ułaskawiony więzień z krzyżackiego zamku w Kętrzynie powiesił na drzewie kapliczkę ku czci Matki Boskiej. Kapliczkę tę wykonał jeszcze będąc uwięzionym, a drewno i ostrze przekazała mu właśnie Matka Boska, która objawiła się w jego celi. Sędziowie go ułaskawili uznając całe zdarzenie za znak Opatrzności. Okoliczna, a potem i dalsza ludność pielgrzymowała do powstałej międzyczasie kaplicy w celu uzyskania odpustu. Z czasem sława tego miejsca dotarła do Warszawy, Wilna, czy odległego Lwowa, skąd też przybywali tu pielgrzymi.
Od połowy XVII wieku spisuje się przypadki uzdrowień i łask doznanych przez coraz liczniej przybywających tu pątników.
Dzisiejsza barokowa bazylika w Świętej Lipce powstała pod koniec XVII wieku. Wzniesienie świątyni wymagało ustabilizowania częściowo bagnistego gruntu. W tym celu wbito w podłoże ok. 10.000 pali olchowych. Powstał też dom zakonny. W samej bazylice warto spojrzeć na ołtarz początku XVIII wieku. Przyciągające uwagę organy powstały kilka lat później (1719-1721).
Pozwalam sobie zaprezentować Wam aż cztery krótkie filmy prezentujące możliwości tego instrumentu. I choć ich dźwięk najlepiej docenić na żywo, to na filmikach możecie dostrzec, że niektóre elementy organów są podczas gry wprawiane w ruch. Odtwórzcie sobie zwłaszcza ostatni filmik – z pewnością rozpoznacie tę melodię.
Jeśli chcielibyście posłuchać organów i na nie popatrzeć w akcji, to informuję, że prezentacje odbywają się od maja do września w:
– niedziele i święta o godzinach 10:00, 12:30, 13:30, 15:00 i 16:00;
– dni powszednie o godzinach 9:30, 10:30, 11:30, 14:00, 15:00, 16:00 i 17:00.
Jeśli w jakąś sobotę o określonej porze w bazylice jest udzielany ślub, to prezentacji nie ma. Prezentacje nie odbywają się, jeśli w bazylice nie ma grup turystyczno-pielgrzymkowych.
Warto zwiedzić także sanktuaryjne muzeum. Wstęp jest bezpłatny, ale placówkę można wspomóc dobrowolnymi datkami. Za parking przy sanktuarium płaci się 4 zł.
W Świętej Lipce postanowiliśmy coś zjeść, bo nadeszła pora obiadowa. Wybór padł na restaurację Błękitny Anioł. Dlaczego? Cóż – skusiło mnie poczucie humoru właścicieli, bo nad ogródkiem tej restauracji napisano m.in., że to restauracja bez podsłuchu ;-) Ważne, że obsługa jest szybka, miła, a jedzenie dobre. Płatności można dokonać zarówno gotówką, jak i kartą.
Ze Świętej Lipki pojechaliśmy Nowym Renault Megane Grandtour TCe 130 w stronę pobliskiego Reszla przy okazji wjeżdżając na teren Warmii. Droga (nr 594) łącząca te miejsca jest traktem pielgrzymkowym. Wzdłuż niego stoi piętnaście kaplic drogi różańcowej oraz dodatkowo figura Matki Boskiej, a wzdłuż drogi rośnie szpaler zabytkowych lip. Zarówno kapliczki, jak i drzewa, wpisano do rejestru zabytków. Mam jednak wrażenie, że przynajmniej niektórym kapliczkom przydałby się remont…
Reszel, to małe miasteczko liczące nieco ponad 4,6 tys. mieszkańców. Miasto założono w 1241 roku, a prawa miejskie uzyskało 96 lat później. Największą atrakcją turystyczną jest zamek biskupów warmińskich zbudowany w drugiej połowie XIV wieku. Można bezpłatnie obejrzeć go z zewnątrz i z dziedzińca, wejście do środka jest płatne. Jeśli chcecie obejrzeć sezonowe wystawy, to też bez opłaty się nie obejdzie.
Warty odwiedzenia jest też kościół farny datowany na z grubsza te same lata, co zamek. W Reszlu jest też osiemnastowieczna cerkiew oraz gotyckie mosty. Na pewno znajdziecie tam także parę innych zabytków, nie tylko religijnych. Dodajmy, że Reszel jest pierwszym polskim miastem należącym do Międzynarodowego Stowarzyszenia Miast Cittàslow. Jest to dość mocno podkreślane w lokalnych informatorach turystycznych.
Na wieczór wróciliśmy do Giżycka. W pobliżu mariny i dworca kolejowego i autobusowego zbudowano imponującą kładkę dla pieszych. To ciekawe miejsce, które uwieczniane jest na wielu zdjęciach. Możecie je zobaczyć także u nas. Za kładką w stronę północną (czyli przeciwną do jeziora) jest deptak, a przy nim kilka knajpek. Dziś polecam Wam wizytę w dość klimatycznej PodkłAdce zlokalizowanej przy samej kładce ;-) Podobną znajdziecie zresztą w Mikołajkach, też przy kładce. Można tam zjeść coś konkretnego, ale można się też wybrać na przykład na deser i kawę. Zbyt tanio nie jest, ale da się wytrzymać ;-)
Średnie spalanie Renault Megane Grandtour TCe 130 zmieniło swoją wartość. Teraz podniosło się do 6,9 l/100 km, a za nami już mniej więcej 1.400 kilometrów.
Krzysztof Gregorczyk
zdjęcia: Krzysztof Gregorczyk, Aleksandra Gregorczyk, Dominika Gregorczyk
Najnowsze komentarze