Pierwsze przygody zaczęły się w momencie kompletowania sprzętu na wyprawę. Wszystko działo się w środę, tuż przed wyjazdem. Po raz pierwszy w Polsce fani Renault na Facebooku i czytelnicy Francuskie.pl mieli uzyskać możliwość oglądania na żywo (i komentowania!) przekazu telewizyjnego z samochodu. Żeby dokonać tej sztuki, potrzebowaliśmy niezawodnej i szybkiej transmisji danych. Ze względu na poruszający się samochód, musiała to być transmisja odporna na zmienne warunki. Z pomocą przyszedł nam operator Plus GSM. Ta sieć oferuje usługę szybkiej transmisji danych w technologii CDMA. Rozwiązaniem problemu kompresji obrazu i jego przesyłu zajęła się firma SquareTec. Wszystko działało świetnie do momentu, w którym okazało się, że serwerownia SquareTecu w Bydgoszczy jest tak świetnie ekranowana od sygnałów zewnętrznych, że żadna transmisja nie jest tam możliwa. Problem udało się rozwiązać pożyczając od sieci kablowej specjalną antenę, zainstalowaną na dachu budynku.
Przygoda nie ominęła też naszego niezawodnego środka transportu. Około godziny 14:00 dzień przed wyjazdem skontaktowaliśmy się z parkiem prasowym w celu odbioru auta. A samochodu nie ma! Nie dojechał z poprzedniego testu. Rozpoczęło się gorączkowe poszukiwanie. Dziesięć minut później auto zostaje odnalezione w drodze z Krakowa do Warszawy. „Ale jak to z Krakowa? Przecież musimy instalować cały osprzęt komunikacyjny!”. Na szczęście dziennikarka, która nieco przedłużyła sobie test, była już blisko stolicy. Późnym popołudniem Koleos trafił w odpowiednie ręce. Mogliśmy zamontować anteny, routery, terminale komunikacyjne, GPS i całą masę dodatkowych kabli. Samochód zaczął wyglądać jak jeżdżące laboratorium, a wchodzenie i wychodzenie z niego było wyższą sztuką przechodzenia pomiędzy kablem typu ethernet pobierającym sygnał z kamery i zasilającym ją, a kłębowiskiem kabli podłączonych do routera. Ostatnie konsultacje techniczne trwały do północy.
Ruszyliśmy w czwartek o wyznaczonej porze. Szósta rano, to nie jest najlepsza godzina, jeśli chcemy się wyspać. Jednak wszystko działało bez zarzutu i mogliśmy spokojnie skupić się na jeździe. Niezawodny i komfortowy samochód pozwalał nam skupić się na planowaniu podróży. Jednak i w czasie jazdy zdarzały nam się przygody. W Białymstoku pomyliśmy pas i musieliśmy ze środkowego przejechać na skrajny lewy. Uprzejmy białostocki kierowca nas przepuścił i pomachał, ale w kamerze, w Internecie, wyglądało to tak, jakbyśmy komuś zajechali drogę. Natychmiast też dostaliśmy całe mnóstwo smsów z informacją, że tak się nie robi.
W pobliżu Augustowa mieliśmy spotkanie z piękną płcią przeciwną. Tym razem pani stojąca na poboczu nie zajmowała się handlem grzybami, ani nie oferowała zbyt przyjemnych usług, ale operowała zaawansowanym systemem pomiaru prędkości. Dwupasmowa droga okazała się pułapką na kierowców. Nie dyskutowaliśmy co do zasadności spotkania, ale za to opowiedzieliśmy o akcji 48h, przyjęliśmy stosowny dokument z autografem i punkty na konto, i ruszyliśmy dalej. Pani obiecała zajrzeć na naszą stronę. Pozdrawiamy – pracę ma trudną.
Mazury przejechaliśmy bezproblemowo, od czasu do czasu podziwiając, jak dobry jest obraz z kamery i stale łącząc się z naszymi opiekunami w centrali – głównie Markiem, który dzielnie od rana do wieczora operował terminal komunikacyjny Cyfrowego Systemu Łączności Dyspozytorskiej Plusa (pod tą skomplikowaną nazwą kryje się urządzenie, przypominające radiotelefon, czy też popularne walkie-talkie, ale działające w oparciu o sieć CDMA na terenie całej Polski) – dziękujemy Marku! Wspierał go inżynier z Plusa, Mariusz, który nadzorował całą akcję od strony łączności PMR (czyli łączności dyspozytorskiej). Późnym wieczorem dojechaliśmy nad morze – do Ustki. O takiej godzinie restauracja (jedna z niewielu nad polskim morzem czynnych zimą!) była już niestety zamknięta, ale morze i plaża były czynne ;-) Długo rozkoszowaliśmy się morskim zapachem i szumem wody. Na tyle długo, że do portu mimo ciemności, że oko wykol, wpłynął kuter rybacki i pięknie ustawił nam się do zdjęć na tle Koleosa.
Nocleg w Gorzowie Wielkopolskim, do którego dojechaliśmy około 3:00 w nocy, również miał swoje małe przygody. Najpierw okazało się, że w dwóch hotelach, do których dzwoniliśmy, nie ma miejsc a my ze strachem (perspektywa przejechania kolejnych kilkudziesięciu kilometrów nie napawała nas optymizmem, bo jednak zmęczenie robiło swoje!) dzwoniliśmy do trzeciego. Ten trzeci okazał się strzałem w dziesiątkę, bo był blisko naszej trasy i oferował przyzwoite warunki. Wszyscy uczestnicy mieli przykazane, że o ósmej rano wyruszamy i do tej godziny trzeba zjeść śniadanie. Dla pewności kierownik wyprawy powtórzył to wszystkim po trzy razy. Jednak rano okazało się, że Kamil nie dosłyszał wyraźnie i o ósmej pojawił się zadowolony na śniadaniu. Chyba dawno tak szybko nie jadł ;-) O 8:10 ruszyliśmy dalej.
Kolejna przygoda czyhała na nas tuż po wjeździe na teren żwirowni niedaleko Zielonej Góry. Chcieliśmy tam przetestować terenowe właściwości crossovera Renault, a jednocześnie zrobić trochę zdjęć. Sesja była bardzo udana i wszyscy byli wyjątkowo zadowoleni, w tym Michał, który z duszą na ramieniu pokonywał trudny wjazd przez ogromne koleiny. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że w aparacie nie było kliszy. No, karty pamięci ;-) Powtórzyliśmy więc wszystkie ujęcia i mogliśmy ruszać dalej, w stronę autostrady A4. Ta trasa nie ma najlepszej sławy – i rzeczywiście niemal na naszych oczach doszło do wypadku ciężarówki, która przewróciła się na drodze. Autostradę pokonaliśmy jednak dość szybko, natomiast za Krakowem mieliśmy spory dylemat – z jednej strony chcieliśmy zdjęcia z gór, z drugiej zaś ograniczenie czasowe wisiało nad nami, jak miecz Damoklesa. Automapa kusiła przejazdem w stronę Zakopanego i potem górskimi drogami, zegarek był jednak nieubłagany. I tutaj musieliśmy górską przygodę i południową granicę Polski po prostu odpuścić. Nie zawsze udaje się zrobić to, co człowiek sobie zaplanuje. Ale za to znaleźliśmy piękny plan zdjęciowy nad Wisłą, kilkadziesiąt kilometrów za Krakowem. Koleos szalał po zalewowym terenie, robiliśmy zdjęcia, a miejscowi przyglądali się zdziwieni.
W nocy nasz samochód widziany z zewnątrz musiał budzić zaciekawienie, w środku świeciło się bowiem nieustannie kilka ekranów. Renault Koleos Mobile High Tec – tak mógłby się nazywać ten konkretny model. Mieliśmy kilka smartfonów (i pełen przegląd ich systemów: Android, Blackberry, iOS, Symbian, Windows Mobile), tabletów, notebooki, sprzęt fotograficzny i video. Większość z tych rzeczy była w nieustającym użyciu, przez co momentami zdawało nam się, że bierzemy udział w spotkaniu miłośników elektronicznych technologii.
Humory uczestnikom dopisywały, a czas umilały nam głównie opowieści, a to o podróżach, które mieliśmy okazję odbyć, a to o pracy, którą każdy z nas wykonuje. Nawet nocne zmęczenie nie było w stanie wytrącić nas z równowagi. I jeśli będzie jeszcze okazja, na pewno wybierzemy się w taką podróż. Podsumowaniem całego wyjazdu niech będzie motto, które Ian Flaming, autor powieści o Jamesie Bondzie, umieszczał niekiedy w swoich książkach: „łatwiej to przeczytać, niż przeżyć”.
Dziękujemy wszystkim czytelnikom za aktywne uczestnictwo w naszej wyprawie – mamy nadzieję, że z Waszej strony monitora wyglądało to równie ciekawe, jak zza szyby Koleosa.
Dziękujemy również partnerom, bez których nie byłoby tej niezwykłej wyprawy:
Renault Polska – dostarczyła wygodny i bezpieczny crossover, Renault Koleos,
Polkomtel, operator sieci Plus – dostarczył niezawodne usługi transmisji danych w technologii CDMA,
MindMade Sp. z o.o. – dostarczyła dwa perfekcyjnie działające routery InqlTwin, za pomocą których obraz był transmitowany do Internetu,
Firma SqareTec – dostarczyła kamerę i całą technologię obróbki przesyłanego obrazu, dzięki której mogliście to wszystko oglądać,
Automapa – dostarczyła świetnie działający system nawigacyjny, dzięki któremu udało nam się objechać prawie wszystkie korki na trasie :-)
Firma Finder SA – dostarczyła rajdowy system GPS, dzięki któremu oglądaliście naszą pozycję i parametry przejazdu na interaktywnej mapie.
Uczestnikami wyjazdu byli:
Jędrzej – pomysłodawca akcji, redaktor i wydawca portalu Francuskie.pl, odpowiadający za przebieg wyprawy, pilot;
Michał – wszystkoodporny kierowca, inżynier pokładowy i organizator niespodziewanych postojów;
Maciek – zwycięzca konkursu Renault Polska na Facebooku, człowiek o niespotykanym spokoju, prywatnie posiadacz Clio;
Kamil – najczęstszy i najszybszy kierowca wyprawy, operator Facebookowych komentarzy, posiadacz czerwonych flar, pełen szalonych pomysłów.
Bieżące raporty z naszej wyprawy znajdziecie w tekstach:
Nowy Koleos w trasie!
Koleos minął Białystok
Koleos – relacja: Wschodnia granica Polski
Koleos – relacja: Północne rubieże
Koleos – relacja: Granica zachodnia
Nowy Koleos w Małopolsce
Koleos – relacja: Wzdłuż granicy południowej
Koleos – relacja: Koło nie ma końca, czyli znowu na wschodzie
tekst i zdjęcia: Jędrzej Chmielewski
Najnowsze komentarze